Felietony

Ekspiriens

Ewakuacja trwa.
Sprawy w toku.

Bez żalu pożegnałam niegościnne łono macochy Anglii i miotnęłam się na to poprzednie, które sześć lat temu bezwzględnie wypluło mnie w świat.

Ale no co się dziwicie?
Matka jest tylko jedna!

Moja podróż do stolicy maderlandu trwała tydzień, ponieważ korzystałam kolejno z gościny takich kochanych Ludzisków, którym niestraszne małpie kłaki na poduszce.

Gośka wywlokła mnie na daleki spacer po jakichś Brodach, gdzie mogłam pozbyć się ostatnich miazmatów angielskiego obłędu. Przestało mi się wydawać, że za każdym drzewem czai się agent DWP* z kamerą i mikrofonem kierunkowym. Na fotografii widzicie te właśnie jakieś Brody: Gośka, Małpa oraz dwa razy Qń. I żadnego agenta DWP z kamerą i mikrofonem.

(Dla jasności: agent, którego wysyłają celem przyłapania inwalidy na tym, że się uśmiecha. W niektórych przypadkach taki agent wygląda całkiem jak twój najbliższy sąsiad. A co więcej:najczęściej to JEST twój najbliższy sąsiad. O tym i o innych przejawach tępienia PFC** opowiem w drugiej części Anglii dla Angoli. Ale dopiero wtedy, kiedy ją napiszę. Ale dopiero wtedy, kiedy znajdę jakieś miejsce do życia z miejscem do siedzenia. I miejscem na laptopa.)

Roma z kolei tak mnie nakarmiła, że w ciągu dwóch godzin przytyłam dwadzieścia dziewięć kilo. Schabowe, gołąbki, karkówka ze śliwkami, o Ludzie, ratunku!
Najadłam się na zapas w przewidywaniu chudych lat.
I jadłabym jeszcze, ale nie wzięłam zapasowego żołądka.

Teraz zaś siedzę wśród toreb, pudeł, łachów i tych wszystkich rzeczy, których obiecywałam sobie nigdy nie posiadać i staram się nie zajmować za dużo miejsca. Sobą.

Przydadzą mi się doświadczenia z 2004 roku, z pierwszego miesiąca w Anglii. Chodzi o sztuczki, które opracowałam po to, żeby nie drażnić wujcia Boba i Cioteczki.

Na przykład:
Ubrać się w szlafrok w kolorze kapy i udawać część kanapy.
Mimetyzm to cenna umiejętność.

Yeah!
Taki ekspiriens…

Przede mną kilka wielkich wyzwań zależnych od pogody, czyli od Prezesa.
W tej intencji udam się z misją dyplomatyczną do mojego ulubionego kościoła na Placu Zbawiciela, żeby negocjować.

Ty mi Boże daj siłę i możliwości, żeby uwić sobie jakieś gniazdo, a ja za to…
Nie będę taką wredną małpą, a przynajmniej się postaram.
Mocno, mocno się postaram.

* Department of Work and Pension
** Polish Fucking Cockroach

9 komentarzy

  1. A dlaczego ja wyglądam jakbym miała zaraz upaść? :):):)
    A Brody moja kochana Małpo nie są jakieś tam. Brody są zaczarowane, magiczne. Nie zauważyłaś? To zimą zrobimy powtórkę z rozrywki – może zauważysz :). Te stare drzewa, których nie widać na fotografii kryją w sobie niesamowitą moc, którą potrafią się dzielić. Przypomnij sobie spacer i to jak się czułaś. Jak myślisz co to było? Dlaczego właśnie tam Cię wywlokłam? :):):):)

  2. No witaj(cie)!
    Witaj na miejscu, jak wierzę, właściwym, w każdym razie–na ten czas (a choćby i natenczas :))
    I do zobaczenia!

  3. Specjalnie dla Was wiosenna pogoda 🙂
    Początek lepszego 😉

  4. Noooo, to teraz będziesz w centrum. Wydarzeń oczywiście. Będziesz mogła pójść sobie na jakąś demonstrację lub anty demonstrację. Stanąć w obronie lub przeciw obrońcom. Do wyboru do koloru. W końcu to stolica, nie to co u nas na prowincji, nuda, nuda, nuda. Tylko jak rzucisz się w wir wydarzeń, czy wystarczy czasu aby to wszystko opisać. Takie demonstracje i obrony są bardzo czasochłonne.
    Pogodą się nie martw. Wystarczy większa co-łaska, to i pogoda będzie lepsza.
    A jak nie znajdziesz tam miejsca na gniazdko ,przypominam o bunkrze. Nadal jest do zasiedlenia. 🙂

  5. Wybacz!!! Następnym razem zrobię coś bardziej jadalnego. 😉

  6. A u mnie na prowincji wcale nie ma nud :). Zwiewaj z tej Warszawy, ja Ci dobrze radzę, najlepiej na prowincję 🙂

  7. Kraj powitał Cię końskim plutonem reprezentacyjnym w liczbie dwóch w tym jeden jakby niedbale. Kopanie się z koniem odradzam, choć już nie pamiętam dlaczego, ale pamiętam że lepiej się zaprzyjaźnić. 😉 Na koniach trochę się znam, zatem oświadczam uroczyście iż żaden z tych na zdjęciu agentem nie jest, nawet mniej ekskluzywnym niż ich angielskie odpowiedniki. 😉 Niemniej wg. mojej skromnej wiedzy marchew podajemy koniom w postaci nie przetworzonej, choć wersja butelkowa może być interesującym eksperymentem kulinarnym. Ja próbował nie będę. Istotnie po tradycyjnych polskich potrawach nie utyć się nie da, ale za to tyje się z godnością. 🙂 Wicie gniazdka masz obcykane to i nie widzę możliwości by się nie udało, skoro bociany to robią z zamkniętymi oczami (tak to widzę). Pambóczek za bardzo w tym pomagać  nie może i nie zwykł, ale na pewno przeszkadzać nie będzie. Ano witojcie Anno. 🙂

  8. Widzę, że dotarłaś szczęśliwie:)
    A i Prezes dodał Ci parę stopni na termometrze i dzisiaj w Warszawie podobno 17 na plusie:)
    W listopadzie takich temperatur nie bywało, a teraz zawitałaś do maderlandu i proszę:)))

Leave a Reply