Zza krzaka dobiegło potężne kaszlnięcie rudej krowy i wyrwało mnie z letargu.
– Siemanko, Blondi – przywitałam się.
Brak cóś napisać – pomyślało mnie siem po kurpsiowsku.
Zawczora siedzielim na podwyrku, bo gwiazdy spadały.
Siedzielim tak do czwarty rano, zaś przyszła mgła, gwiazdy zblakły i brak było siem kłaść.
Ale co widzielim, to nasze.
Gwiazdy – owszem – spadały.
Ale błyskało się na tym niebie, że nam omal ślepia wypaliło.
To Krzysiek wzion się na sposób, wzion aparat i polaz w pole.
– Kaj ty siem w te krze pchosz? – zapytałam dla porządku poznawczego. – Ciepiór cię capnie a szponiara wymłóci!
Nie dał się chłop zastraszyć i sprzęcisko pod lasem rozstawił.
Ja zajęłam z góry upatrzoną pozycję u płota, sadowiąc się w skrzypiącym bujanym fotelu.
Znaczy się: w tym co zostało z fotela po wizycie Darka (ale miał ze sobą taśmę izolacyjną, to żeśmy skleili).
I wtedy tak się błysło, że ze szczątków fotela spadłam! To na wsiaki słuczaj już na tej ziemni zostałam
.
W Gazecie Wyborczej z 11 sierpnia, cudem upolowanej na tych terenach, gdzie króluje Fakt, w dziale NAUKA popełnili taki artykuł naukawy na temat nocnego nieba, że pierwej myślałam, że te błyski są w tej sprawie. No wiecie, protest taki niebieski. Bo pomylić wschód z zachodem? I się podpisać nazwiskiem?
Bogać tam! Som gorsze rzeczy, Ludziska.
U nosz na Kurpsiach nie ma Internetu, telewizji i gazet, ale co wejdziem na górkę i zadzwonim do teściowej, to się rozmaitych rzeczy dowiadujem.
Uch, ale siem w ty Warsiawie dzieje!
U nas to som tylko komary, gzy, krowy, bociany i żurawie.
Cykady.
Pajonki zmutowne wielkości czołgu.
Mrówki tak towarzyskie, że snują się za nami po całym obejściu.
I cztery kilometry do najbliższego sklepu.
Ale to właśnie u nas nad lasem objawił się, zobaczta sami na zdjęciu.
Tylko nie jestem pewna któren to:
Bronisław Apokalipsa Komorowski czy Jarosław Zbawiciel Kaczyński?
– Bogać tam – Maryśka powiada. – to może być Nowa Ćfasz Leppera!
( Ale jej się wszystko z rentami strukturalnymi kojarzy).

No to, Ludziska, cóś tam wiecie, ale na pisanie o przygodach czas przyjdzie za kilka tygodni.
A było ich – jaśnista cholerka – od groma.
Nie piszta do mnie, bo i tak nie przeczytam.
Żeby wstawić ten tekst, muszę jechać aż do Wielbarka, więc wyobraźta sobie, ile czasu musiałabym tam spędzić, żeby odebrać ewentualne komentarze!
Nie piszta, Ludziska.
Cieszta się życiem, bawta się i opalajta.
Co i ja czynię sumiennie.
Buźka!
Małpa Nowakowska
O kurczę, a Ja się już ucieszyłam, że wróciłaś Kobieto Droga 🙂 a ta twarz 🙂 hm… skojarzyła mi się z bohaterem filmu „Piła” hihihih 🙂 wracaj i pisz :)))) Stęskniona A.
nareszcie!!!!
pusto i głucho tu było bez Ciebie 🙂
co „nie piszta”,przeczytasz jak wrócisz 🙂
Bije się w pierś i wołam.
Moja wina.
Moja wina.
Moja bardzo wielka wina.
A guzik z pętelka to moja wina! 🙂 Kto mi kazał usiąść na czymś co wyglądało jak na obrazkach w podręczniku historii. Na wszelki wypadek sprawdziłem, żadnej kartki z napisem „NIE DOTYKAĆ EKSPONAT MUZEALNY” nie było. Pomyślałem, pewnie tylko stylizowane na taki staroć, więc usiadłem. I usłyszałem błagalny jęk wikliny, a potem suchy trzask. No ale jak napisałaś odrestaurowaliśmy go za pomocą taśmy izolacyjnej. I choć jesteś szczupłą i lekką osobą, jak mogło przyjść Ci do głowy, że ta taśma wytrzyma. 🙂 Przecież on miał już tylko stać i udawać cenny zabytek Art déco. Oj nigdy już nie usiądę na czymś, co nie ma plakietki „Dopuszczalna ładowność….”, potwierdzonej certyfikatem Urzędu Dozoru Technicznego. 🙂
W poczuciu winy, załatwiłem w zamian pralkę znacznie zmniejszającą rachunki za prąd. Jest w pełni sprawna i zupełnie bezpieczna. Działa bez dopływu Energi elektrycznej. Wystarczy szare mydło, woda, balia i mocne ręce. Tylko nie za mocno trzeć, żeby się ta blacha nie wyprostowała.
Myślę że będzie się dobrze prezentowała na ścianie w skansenie. 🙂
Pozdrawiam. D.
P.S. Nie żartuj ze szponiary. Mam dowód na jej istnienie. Zdjęcie na którym widać jak startuje na miotle przed stodołą. Przed twoją stodołą.
I nie musisz jeździć na jakiś parking żeby to wstawić (jak cenzura dopuści), poczekam aż wrócisz do cywilizacji. 😉
Czyli pisać można:)
Ja stawiam na Jarosława Zbawiciela ostatnio pokazuje właśnie nową twarz i ciarki przechodzą. Nie na widok tej twarzy, ale tego co się z ludźmi robi. Takie upiory pobudził, że ta szponiara może wyda się przy nich całkiem fajna babka.
Słyszałaś o nowej grze internetowej. Otóż jesteś babcią i bronisz krzyża rzucając w intruzów zniczami i obrzucając obelgami typu: ty Żydzie i w tę deseń. Podobno furorę robi.
Wypoczywaj, a jak wrócisz daj znać:)
Aniulka, dziekuje za minuty zdrowego smiechu i Twojego talentu gwary kurpiowskiej Tez bylam nad jeziorem w mojej rodzinnej wsi mazurskiej – patrzylam w piekne gwiazdziste niebo i zachwycalam sie ta nasza ojczyzna, ale taki opis… to jest jednorazowy. Pozdrawiam
Nie piszta, to nie pisałam. Teraz chyba już można co? Opalenizna mi już dwa razy zlazła a i o urlopie i cieszeniu się życiem zapomniałam szybko. Robota na nowo jak ten ciepór mnie capnęła :). A mało brakowało, to i o Tobie bym zapomniała tak żeś się ukryła przed światem. Na calutkie szczęście narobiłaś rabanu pewnego wieczora i zaraz mi się przypomniało ;). I tak oto przyrzekam – nie będę miała Małp cudzych przed Tobą 🙂