Taka prawda

Prawda to prastara, jak tablice Mojżeszowe, albo jeszcze starsza. Głosi ona, że jak chłop baby nie bije, to jej wątroba gnije. Albo jemu wątroba gnije, chłopu nieszczęsnemu, co nie bije.
Są co najmniej dwie wersje gnijącej wątroby. W wersji warszawskiej gnije ona chłopu dobremu (co nie bije). Wsiowa wersja podaje, że gnije niebitej babie. Dodając, że baba niebita jest jak kosa nieklepana.

Na końcu takiej mądrości należy dodać koniecznie frazę: TAKA PRAWDA.
Taki świecki odpowiednik pobożnego amen.

Ponieważ domową przemocą zajmuję się z przerwami od lat prawie dwudziestu, głowę mam poobijaną od walenia w mur tych prastarych prawd.
I wcale, ale to wcale mnie nie porusza komunikat, który wypłynął z ust pełnomocniczki do spraw równego traktowania, Agnieszki Kozłowskiej-Rajewicz: „Rada Ministrów zdecydowała, że Konwencja Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej zostanie podpisana”.

Cóż za ulga tu dla nas na wiosze.
Jakaż nowa nadzieja wstępuje w serce Jadźki, która leży na chirurgii w Płońsku po kolejnym obiciu wątroby przez konkubenta. A Jola, która od trzydziestu lat ma oczy dookoła głowy, żeby w porę uchylić się przed ciosem lub kopniakiem. Tak, Jola jest wręcz wniebowzięta, że nasz rząd podpisze tę konwencję.
I dziewczynka F. bawiąca się z owrzodzonym psem w jego budzie. Pisałam o niej na swoim blogu, kto ciekawy.
Ona też czeka na ten podpis z nadzieją i wzruszeniem.

Ja zaś, Pani Agnieszko od Równego Traktowania, mogę ewentualnie wzruszyć ramionami. Tak w kwestii równego traktowania, jak i zwalczania domowej przemocy.
Trzeciego lipca 1995 roku po raz pierwszy zadzwonił telefon Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy. Byłam tam, kiedy dzwonił. I gdy dzwoniły kolejne, setki, tysiące telefonów. Byłam tam, ponieważ – tak jak gromada innych głupców – wierzyłam, że połączone siły psychologii, prawa, dobrej woli, rozumu, wiedzy, pasji i życzliwości dla krzywdzonych zdołają przebić się przez mury gnijącej wątroby, nieklepanej kosy, tych ohydnych, jadowitych wirusów, zżerających mózgi całym pokoleniom kobiet i mężczyzn. Tego: widziały gały, co brały.
Tego: jak suka nie da, to pies nie weźmie.

Wiecie, co to jest? To są przekonania, ubrane w rzekomodowcipne formy przysłów.
To są filtry poznawcze, przez które patrzycie na świat, na siebie, na innych.
To jest uwiąd ludzkiego ducha i rozumu, zastąpionego przez powtarzane bezmyślnie frazesy.

Wyplułam sobie oskrzela, starając się wyjaśnić grupom policjantów, nauczycieli, pracowników socjalnych, prawników, lekarzy i innych ras, zorientowanych prospołecznie na czym polega sedno relacji między ofiarą a sprawcą przemocy. Po to, żeby – w kontakcie z nią, z ofiarą – nie padało: „a czym go pani tak zdenerwowała, że aż panią pobił?”
Jeździliśmy z tymi szkoleniami po całym kraju, jak cyrk objazdowy, znosząc głupie dowcipy (policja), gorzkie żale (nauczyciele), sceptyczne uwagi (lekarze i prawnicy). Zależało nam. Nie na pieniądzach i zaszczytach, tylko na prawdziwej pracy u podstaw.

Ale to nie trwało długo, bo tam, gdzie są ludzie, tam jest i piekło. Smutna historia samczych wojen terytorialnych w tymże Ogólnopolskim Pogotowiu, które w końcu rozpadło się z hukiem, jak śmierdząca purchawka, na dwie strefy wpływów. Szkoda słów.

Co osiągnięto przez te lata inwestowania w „system pomocowy”? Z mojego punktu widzenia niewiele. Opadają mi ręce, kiedy po raz milionowy słyszę historię, jak policjant, wypełniając Niebieską Kartę rzucił od niechcenia: „Mogłaby pani tu trochę posprzątać, to i chłop by się nie czepiał”.
Albo jak prokurator tłumaczy umorzenie postępowania z artykułu 207k.k. (przemoc domowa), cytuję: „Pozwany nie był w stanie używać przemocy w stopniu opisanym przez powódkę, ponieważ zazwyczaj stał pod sklepem i pił alkohol, nie bywając w tym czasie w domu”.

I żadna konwencja tego nie zmieni, nawet, jeśli tym smutnym panom w garniturach uda się w końcu przetłumaczyć pojęcie „gender”. Taka prawda.

Felieton został opublikowany w Tygodniku Ciechanowskim 11 września 2012 / nr38

22 komentarze

  1. Tak, takie słowa słyszy większość moich klientek. A także: „czemu się pani nie rozwiedzie?”, „na co pani tyle lat czekała?” i wszystkie możliwe warianty tych rad ukrytych pod formą pytającą.

    Przychodzi garbata baba do lekarza. A lekarz pyta: „a czemu się pani nie wyprostuje?”.

  2. Panom w garniturach nie na rękę taka konwencja. Przecież nie będą wili bata na siebie i swoich kolesi. Dopóki faceci są przy władzy to nic się nie zmieni. Świat wyglądałby zupełnie inaczej gdyby rządziły kobiety.
    Poczekajmy na jakąś zarazę, która przetrzebi tą wściekłą męską szarańczę, bo innego sposobu nie widzę 😉

  3. Romo, ale przecież światem rządzą kobiety. Może nie wprost, ale przecież tak mówi nawet stare powiedzenie.

  4. Jeśli chodzi o felieton, to nie wiem, czy Ania wie, że Kasia Figura ostatnio narobiła szumu medialnego, jakoby była przez 121 lat poniewierana przez tego Kaia.

    Tej to akurat nie wierzę, bo sam gdzieś przypadkiem czytałem parę lat temu wywiad z Figurą.
    Ileż to zachwytów się naczytałem, jaki to ten Kai kochający, czuły, dojrzały.
    I tak trajkotała o tym zupełnie nie pytana o to.

    Nie wiem. Nie jestem ekspertem w temacie „Bicie, znęcanie się nad kobietami”, ale prosta logika nakazuje mi myśleć, że maltretowana kobieta, raczej nie pytana o te sprawy nie wychwalałaby kata pod niebiosa.
    Ale może to jakiś taki mechanizm obronny…?

    A może kiedyś sprawiało to pani Kasi przyjemność, dopiero na starość, kiedy popularność wygasa, wzięło się i odpodobało.
    No nie wiem.
    Poza tym ona podobno już od kilku lat z nim nie mieszka, to… nie trzyma mi się to wszystko kupy.
    To tyle o trapiących mnie niepewnościach.
    Pozdrawiam

    PS A wcześbniejszy art też przeczytałem, tylko jakoś tak nie miałem nic do powiedzenia 🙂

  5. Chodziło mi o 12 lat, a nie 121. Aż za tak starą to tej Figury nie uważam 🙂

  6. Roma, Panowie W Garniturach, czyli PwG,albo nawet Pe w Gie, zrobią z tego źródło dochodu, prowadząc kolejne szkolenia, wdrażając „procedury” i wyważając kolejne drzwi, od dawna szeroko otwarte!

    A przy PwG dorobią sobie do pensji także wijące się obok nich panie psycho-loszki z oczami w słup z orgastycznego zachwytu nad mądrością PwG.
    Już było, już widziałam. Cholera, za dużo widziałam, żeby jeszcze wierzyć w jakieś konwencje…

  7. Rollins, mam odruch głębokiej niewiary we wszelkie historie wysmarkiwane publicznie przez CELEBRYTÓW. Zarówno te o „fantastycznej, nieopisanej, megazajebiściewielkiej miłości”, jak i te odwrotne.
    Ale wierzę, że oni wierzą często w to, co mówią.

    Co do Figury, to zwalanie wszystkiego na wiktymizację, bez żadnej refleksji nad własną finansową niezależnością wydaje mi się grubym samooszukiwaniem. Bo w tym wypadku nawet pytanie „A czemu się pani nie wyprowadzi?” byłoby nie od czapy. Zresztą wrzucanie do jednego wora historii Kasi i historii bitej przez delirycznego chama baby wiejskiej jest merytorycznym nadużyciem. Objawy podobne, ale choroba inna.

    No to pa:)

  8. Ania i Rollins, wiecie że za 81 dni koniec świata?
    Więc nie ma się czym na zapas przejmować i ten czas który nam pozostał lepiej spędzić z bliskimi których kochamy 🙂

  9. Wobec tego przyjeżdżaj natychmiast, Romcia! Rollins, Ty też jesteś zaproszony. Nagotujemy żuru, nasmażymy placków, zażyjemy tabaki i oddamy się podziwianiu końca:)

  10. Tabaka niezbędna!! Wiesz jaki świat jest piękny po „końcu świata”. Jak byś się znowu narodziła!
    Już wiele takich „końców” przeżyłam więc teraz też tak będzie 🙂 A rozpocząć nowy świat w takim towarzystwie to już nie mogę się doczekać 🙂

  11. Moooowa! Końce światów są bardzo twórcze, jak każde wielkie sprzątanie. Też mam za sobą kilka. Ważne, żeby sprzątać zgliszcza starannie i NIC nie brać ze sobą do nowego świata:)
    Taka prawda:)

  12. Jeśli chodzi o ten żur, to wolałbym ten barszcz kurkowy (chyba taka była nazwa) bo nigdy nie jadłem.
    Aniu, jednak i tak odmówię, bo nie wiem, czy wiesz Bartuś (tak mam na imię, a zdradzam je, żeby brzmiało wiarygodnie) jeżeli się u kogoś zagnieździ, to… trudno go później wygonić.
    A nie chciałbym wystawiać na szwank naszej znajomości 😉

    Jeszcze co do tej Figury.
    Właśnie ja też pisałem o tym, że ona, jako osoba znana, finansowo na pewno niezależna, mogłaby się po prostu wyprowadzić i „kopnąć Kaia w dupę.

    Dobrze to też tino71 napisał na Interii360.
    Cała ta Kasia Figura narobiła tylko więcej szkody, niż pożytku. Bo jeśli ona, taka światowa, uczona i bogata musiała cierpieć tyle lat i nie odważyła się o tym mówić, to taka wiejska, niepiśmienna baba, ledwie wiążąca koniec z końcem pomyśli „Skoro taka nie mogła, to ja na pewno nie mam szans”. I będzie milczeć.

    Ale nie ma się co smucić. Dziś jest światowy dzień bez przemocy (specjalnie piszę małymi, żeby podkreślić głupotę całego przedsięwzięcia) to na pewno żadna kobieta, ani w ogóle nikt nie dostanie po ryju (nawet kwiatkiem)
    Miłego dnia

  13. O zdrowy rozsądek coraz trudniej w całym tym psychobzdurologicznym bełkocie, więc słowa Tina brzmią w moich uszach jak muzyka.

    Barszczyk kurkowy będzie najwcześniej w czerwcu 2013 (czyli po końcu świata), więc zdążę dobudować jakiś szałas dla Bartusia na osiedlenie:)

  14. Nie poprawię, bo tak mi się bardziej podoba. I jest inspirujące: przyjechać w ziemie, to może znaczyć, że zamiast szałasu powinnam zbudować ZIEMIANKĘ.

  15. Właśnie dlatego dałem erratę, żeby co mniej domyślnych nie wprowadzić w błąd 😉

    Ale mi też się podoba

  16. A ziemianbkę proszę sobie zostawić na kartofle (czy ziemniaki jak kto woli) 🙂

  17. Cholera! znowu błąd 🙂 To przez pośpiech (tak tłumaczę moje niezgrabne paluchy 🙂 ). Miało być „ziemiankę”

  18. Kartoflankę, to u mnie się je czasami na obiad 🙂

    W moich stronach na ten ziemny spichlerz mówi się ziemianka.
    Chociaż być może kartoflanka też. Aż tak bardzo w sprawach ziemniaczanych obcykany nie jestem 😉

Leave a Reply