Łejkap, durniu

Łejkap, durniu

Od dawna wiedziałam, ze Ptyś donosił na Gąskę  Balbinkę. Zaraz… Może to ona, suka zimna, donosiła. Nie będę dłużej milczeć, postawa abolicyjno-amnezyjna powoduje bowiem skurcze jelit i ciężką niestrawność.

Żądam powołania komisji śledczej, a najlepiej dwóch!

Spod warstwy błota, którym obrzucono żywych i umarłych zechce jeszcze wypełznąć niejedno paskudztwo. Narodzone w ciemności, w otchłani amnezyjo-pomrocznej, w czeluści prawo-sprawiedliwej lub platfo-obywatelskiej. W szafie. Duża paranoja, w dodatku podwójna, zasila małe paranojki. Kogo by tu jeszcze udupić, ufajdać, unurzać w ramach moralnej odnowy?

Czy po Kaczkach Dziwaczkach przyjdzie rządzić Kaczor Donald? Jaką śmierdzącą szafę otworzy następna ekipa? Którzy nasi byli nasi a którzy udawali naszych za pieniądze lub z czystej ochoty? Czy oni to nie my sami, tylko w przebraniu, albo w pomroczności?

My chyba nie zleźliśmy z tego samego drzewa, panowie i panie. Nas chyba nie wykreował ten sam Pan Bóg na swój obraz i podobieństwo. Co?

Wróciłam z dwutygodniowego holideja i teraz musze odpowiadać na dziesiątki durnych jednobrzmiących pytań: co tam w Polsce. Nagle wszyscy rodacy z mojej wiochy spod Manchesteru zapragnęli relacji. A ja, litości, nie mam nic do powiedzenia. No, może jedno słowo na „g”.

Najwięcej emocji wzbudziła we mnie jak zawsze jazda przez Polskę. Zgłaszam od razu pomysł na zmniejszenie kosztów utrzymania dróg: zamiast wielu tablic Czarny Punkt, postawić jedna dużą Czarna Dziura na każdym przejściu granicznym. Mogę jeszcze opowiedzieć, jak wjechałam w wyrwę i urwałam sobie kawałek podwozia. Na stołecznej, a jakże, ulicy. O żesz wyrwa twoja i moja mać.

Jechałam też jednopasmową autostradą za pieniądze, w co za nic nie chcą uwierzyć moi angielscy koledzy.

Obejrzałam w telewizorze jakiś peep show pod nazwą „Wiadomości”. Przy okazji zlustrowałam się sama w tak sprzyjającej atmosferze: wyznaję, doniosłam w 1965 roku pani przedszkolance Wiktorii na Jacka Szaleniznę, że grzebie sobie w majtkach i usiłuje dobrać się do moich.

Nie zapamiętałam, kto kogo ma podać do sądu i za co, ale pamiętam, że sądy są opłacane z pieniędzy podatników. Tajni współpracownicy zresztą też. Cieszę się, ze nie jestem już podatnikiem którejś z kolei Rzeczypospolitej.

Jakoś bezpieczniej patrzeć z daleka na taśmy Beger i szafy Lesiaka. Dobrze być w pewnej odległości, gdy Roman z Andrzejem stają się jednym (tfuj, pfuj) ciałem.

Hej, czy jest tam ktoś? Tak, do Ciebie mówię. Obudź się durniu, zanim będzie za późno.

Dla portalu Felietonista  Anna Maria Nowakowska  (12.10.2006r.)

Leave a Reply