Felietony

Teściowa w tunelu czasu

Jazda przez Polskę całą z prędkością maksymalną 80km/h jest odświeżającym doświadczeniem.

Nic nie uszło naszym – z góry nastawionym na piękne widoki – oczom.
Zmęczonym, ale uradowanym.

Za nic miałam pędzących kretynów z ADHD na drodze krajowej numer 7.
A także na drodze numer 9.

Widziałam sady – gałęzie pochylone pod ciężarem dojrzałych wiśni i moreli. Pola dorodnej kapusty, jakich na Kurpiach nie uwidzisz, bo ziemie niezbyt urodzajne.

Kieleckie poletka – pasiaki – puszyste od zbóż, złoto-zielono-brązowe.
Przytulne miasteczka, gdyby je trochę odrestaurować, byłoby śliczniej niż w Walii
.
Przejechaliśmy autem kawał świata, ale nigdzie nie mogłam zatrzymać się ot, tak na polnej drodze, żeby nacieszyć gały widokiem i posłuchać derkania derkaczy.
Tylko w Polsce.

Brak autostrad ma swoje uroki, a wyjazd z całodobowym zapasem czasu daje możliwości, jakich żaden inny sposób podróżowania nie zapewni.
Dlatego dojechałam na miejsce zdarzeń zrelaksowana, chociaż padnięta na pysk.

I wyszło słońce, chociaż poprzednie dni nie zwiastowały dobrej pogody.

I był ślub, Młoda Para z zapierającym dech wdziękiem i życzliwym dystansem przeszła zwycięsko przez wszelkie ceremonie i rytuały.
A kiedy zatańczyli swój pierwszy taniec, goście wstrzymali oddech – tak piękny był to widok.

Ja, teściowa.
W tunelu czasu.
Przyjaciółki mojej córki, które w mojej pamięci wciąż nosiły mundurki prywatnej szkoły dla panien. I ślady długopisu na palcach. Dziewczynki.

Zobaczyłam młode zadbane kobiety i ich piękne, wielkookie dzieci.
Szykowne, mądre, urocze kobiety, takie jak moja córka.
Jakie tam dziewczynki…

Nigdy dotąd nie czułam swojego wieku. Poczułam go dopiero usadzona przy stole z dorosłymi. Z matkami, ciotkami i wujami w wieku 50+.
To ja tutaj przynależę? – zdziwiłam się.

Pomknęłam tunelem czasu i stałam się dorosła.

Zostałam teściową.
Czas spoważnieć.
Lecz jak to zrobić, ach, jak tego dokonać…

7 komentarzy

  1. sprawia mi pani przyjemność wprost w nieprzyzwoity sposób swoi opowieściami! 😉

  2. „Czas spoważnieć.
    Lecz jak to zrobić, ach, jak tego dokonać…”

    Zdam tylko pytanie: po co?

    Mam 36 lat (prawie) i też czasem myślę, czy by nie spoważnieć. Ale jak widzę te wiecznie zmartwione ryje, na których odbija się ból, znudzenie, apatia, które myślą tylko „tego nie wypada, a wypada zrobić to”, to cieszę się, że nie poważnieję.
    I cieszę się, że Ty Aniu jesteś, jaka jesteś…
    Pozdrawiam

    PS Ale mi to jakoś smutnawo wyszło. Jakoś tak wzniośle, dorośle 🙂

  3. Wymieńmy kilka zalet bycia poważnym…. po pierwsze hm…. nuda, po drugie… hm nuda… po trzecie hm… nuda…. no to po ujj nam poważnieć 😉
    Wariatom żyje się lżej na tym świecie :))))) pozdrawiam :*

  4. Nie sposób nie zgodzić się z Rollinsem. Od takiej "powagi" jak ją słusznie przedstawia Rollins, naprawdę można dostać rozstroju nerwowego. Powaga powinna być urzędowo zwalczana – zabroniona, albo opatrzona "napisem ostrzegającym" takim jak paczka z papierosami. A tak w ogóle to gratuluję objęcia nowej roli: teściowej.

  5. Tylko westchnac, bo widze Twoje opisy w kolorach mojej wyobrazni. Widze, czuje i zazdroszcze … mlodej pary, tego momentu kiedy mozna takze poczuc sie dobrze.
    W przyszlym roku stuknie mi 50 lat. Mam wrazenie, ze to nie o mnie chodzi. To nie jest mozliwe. Pozdrawiam i gratuluje.

Leave a Reply