Felietony

Znajdę ci wroga

Nie odnosiłam się na piśmie do stenogramów z kokpitu TU 154, westchnęłam tylko ze smutkiem.

Bo – i to jest ironia losu – odniosłam się do nich w felietonie Kapitanoza napisanym tuż po katastrofie.
Dziś nie napisałabym ani słowa więcej, choć  dziesiątki słów przeczytałam. I setki komentarzy, bo zawsze mnie ciekawi sposób interpretowania i filtry poznawcze używane przez innych humanoidalnych mieszkańców Ziemi.
Przypomnę tylko, że kapitanoza jest stanem umysłu zafiksowanego na wykonaniu zadania zleconego przez autorytet, bez udziału krytycznego myślenia i szacowania ryzyka.

Wygląda na to, że coraz trudniej przychodzi utrzymanie wersji zamachu, na który trzeba odpowiedzieć mobilizacją i odwetem. W komentarzach pobrzmiewa od czasu do czasu żal za utraconą szansą na wywołanie jakiejś wojny, w której Prawdziwi Polacy daliby się zabić za przekonania.
O, wtedy dopiero zgniły Zachód zazdrościłby nam jedności i patriotyzmu.

Póki co zazdroszczą nam tylko ekspresji żałobnej, jakoby. Tak twierdzi redaktor Wildstein, dodając, że to taki bonus za spektakularną śmierć VIP-ów.
Z drugiej strony nie bardzo mnie ten wywód przekonuje, bo po księżnej Dianie Angole płakali długo i namiętnie, a  mitologię męczeństwa (w tym teorię zamachu w tunelu) także opatentowali.

Pustkę po wrogu czyhającym z pancerfaustem w smoleńskich krzakach stara się wypełnić jasnogórski myśliciel:

"Według ojca Tomonia na zdjęciach wykonywanych w maksymalnych zbliżeniach przez teleobiektywy a nawet astroteleobiektyw widać, że "powstające smugi nie są normalnym efektem pracy działania silników samolotowych". Paulin domaga się od " kompetentnych służb państwowych" odpowiedzi: czyje to są samoloty i do kogo one należą? Kto za taki stan rzeczy ponosi odpowiedzialność?"

Dodam, że pytanie dotyczy odpowiedzialności za deszcze i ich wynik – powodzie w Polsce.
Nie jest od rzeczy zapytać, czy to są ruskie czy amerykańskie samoloty deszczorobne i czy Tusk jest w zmowie z Putinem czy z Obamą.
Bo że Tusk jest winien, to już nie podlega dyskusji…

Gdyby Jarosław Kaczyński był dziś premierem, to – jak twierdzi – poradziłby sobie z powodzią raz-dwa. A przede wszystkim żadnej powodzi by nie było, ponieważ on by do tego nie dopuścił.
Brawo!
Skanalizowana i skierowana pod właściwy adres agresja, skutek rozpaczy i lęku tysięcy powodzian  – oto majstersztyk wart więcej niż kampania programowa, debaty, plakaty, spoty i agitki.

Stukam sobie te luźne skojarzenia w oczekiwaniu na galerię zdjęć z Cumbrii. Krzyś ją dla Was zrobi, kiedy trochę odpocznie po wycieczce.

Tak, tym razem naprawdę pojechaliśmy i tu jest pewien problem:
Jak wspomniałam, poprzednia wycieczka fotograficzna zbiegła się w czasie z katastrofą smoleńską. Jedno ze zdjęć prezentowanych w galerii pod felietonem Głęboki oddech, zrobione o 8.40 czasu polskiego jest jakieś takie… wymowne.
Prawie jak te smugi samolotów na niebie przed powodzią.

Tym razem niecodzienne sprawy rozgrywały się znacznie bliżej, kilka kilometrów od celu naszej eskapady. Jakiemuś taksówkarzowi strzelił bezpiecznik i zrobił tam istną jatkę, strzelając do ludzi jak do zajęcy.
Nie za dużo tych zbiegów okoliczności?
Co?

PS Mój poprzedni felieton nie był zamachem na polski odpowiednik amerykańskiego snu. To tylko luźna impresja na temat moich osobistych tęsknot i poruszeń serca, zilustrowana pioseneczką na zadany temat. Tak, jak podsumował Mantyka: nie wyrosłam z uciekania z domu na gigant. Nie ma więc potrzeby (nie mówiąc już o niedostatku danych) dokonywania na autorce aktu psychoanalizy w rodzaju „strachu przed życiem i wolnością”. Tak życie, jak i wolność są pojęciami, które wypełniamy spersonalizowanymi treściami i są one dostatecznie elastyczne i pojemne, żeby  pomieścić wiele postaw i uniknąć kategorycznych osądów, o co życzliwie proszę.

5 komentarzy

  1. Każdy ma powody swojego postępowania, ale nie mogą inni rozstrzygać ich słuszności ot tak po prostu. Subiektywne racje niestety mogą być fałszywe. Prawdy dotyczącej naszego życia, problemów naszej egzystencji, nikt nie powinien nam narzucać, powinniśmy ją odkrywać sami. Każdy z nas bywa zmęczony życiem i nie ma to nic wspólnego ze strachem przed nim. Szukanie azylu mi osobiście kojarzy się z poszukiwaniem szczęścia i wytchnienia. Szczęście nie jest stałe, ono bywa. Dlatego życie jest pasmem poszukiwań. Pogodzenie się na zawsze z tym co tu i teraz, bez podejmowania próby zmiany na lepsze jest niczym innym jak niewolniczym poddaństwem i właśnie strachem przed życiem. Wygodnictwem. Każdy z nas miewa też czasami problemy przed którymi chciałby uciec. Jak Hiob przed swoimi utrapieniami. Uciec się nie da, trzeba zmierzyć się zawsze z nimi, ale marzyć o ucieczce można zawsze. Nie jest to wyrazem strachu. Przecież to jest Aniu dla wszystkich oczywiste 🙂

  2. O polityce mi się nie chce ale tej Cumbrii to Wam zazdroszczęęęęęęę i oczywiście czekam na zdjęcia obgryzając paznokcie 😉
    …też z zazdrości!

  3. A teraz trochę odnośnie polityki. Wszystkie tzw. prawdy w stylu “gdyby Jarosław Kaczyński….” to oczywiście bardzo typowe oficjalne prawdy i państwowa propaganda. Tak państwowa, nawet jeśli tę prawdę wygłasza jakiś “czarny”, bo w przypadku Polski państwo i kościół to jedno. Każdy kto jest “poza” kwalifikuje się do dissident culture, która jest wyśmiewana i lekceważona coraz częściej. Istnieje jednak,na szczęście wielu z nas została już dawno wypracowana, a Twoje felietony są na to dowodem. A ta jedyna słuszna i poprawna politycznie prawda narzucana jest nam z powodów czysto ideologicznych i ekonomicznych. Niestety stan “kapitanozy” powoduje, że większość te prawdy przyjmuje bezkrytycznie a skutkiem tego może być min. kolejny polityczny zły wybór.

  4. 🙂 Formic super napisane :)))))
    Aniu tego wszystkiego czasami nie da się ogarnąć.
    Pozdrawiam Gorąco :*

  5. Przed chwilą słyszałam w telewizji super wypowiedź:
    “rzeczywiście nikt nie da tyle, ile Kaczyński obiecuje”.Nie zdążyłam jednak dobiec z kuchni do salonu, żeby zobaczyć autora słów. To zdanie mnie rozbawiło na całego, choć w sumie to nie jest śmieszne, to jest prawda i to prawdziwa. Polityczna propaganda i agitacja J.K jest na miarę “wychowania mas pracujących i podnoszenia ich socjalistycznego uświadomienia”. Tym razem może nie chodzi o socjalistyczne uświadomienie, a nawet nie o uświadomienie, ale o masę :). Zgadnijcie jaką?
    A tak swoja drogą, to miedzy jedną powodzią a drugą Kaczyńscy chyba mieli swoje 5 minut i co zrobili?
    Trochę to jak z mężem pijakiem, który mówi do odchodzącej w końcu żony – “właśnie od dzisiaj miałem przestać pić. Żałuj więc, że odchodzisz”.
    Żałuj więc narodzie, żeś nie wybrał na szefa rządu kogo trzeba.

    Dzięki Viktorio 😉

Leave a Reply