Katarzyna

Jechała do raju, w którym wszyscy łatwo i szybko się bogacą. Rodzina, osiedlona tu od lat, obiecywała pomoc. Namówiła męża, kazała rzucać pracę, pakować torby. Był niechętny, stukał się w czoło, dał się w końcu przekonać.

5.50
36 metalowych schodów w górę, bum, bum bum. Teraz długą metalową rurą 210 kroków. W połowie stanowisko strażnika, good morning , niech cię szlag, bum, bum bum, 26 sześć metalowych schodów w dół. WORK WITH PRIDE głosi wielki napis nad wejściem, cholerna kpina, myśli Ela, zamiataj z dumą. Jak zawsze czuje niepokój i zmęczenie. Strach jest taki sam od pierwszej godziny: żeby nie wyrzucili z roboty. Zmęczenie narosło jak wielka skała, której już żaden odpoczynek nie usunie. A przynajmniej nieprędko. Jeszcze pięć minut do początku zmiany, można pójść do toalety, przysiąść na sedesie, przymknąć oczy. Tylko nie zasnąć, bo superwizorzy stoją z zegarkami w rękach i patrzą, kto idzie.

W lipcowym (2005) numerze Zwierciadła reportaż z cyklu Dzień z życia kobiety – Katarzyna