Didaskalia

Pewne frazy zastąpiono innymi.
Ale też łatwymi do zapamiętania.

Zamiast partyjnej nomenklatury (choć wciąż ich tam bez liku) brylują biskupi.

W tych histerycznych chwilach, na moich oczach – bez odrobiny wstydu – rodzi się nowy kult jednostki.

Jest w miarę po ludzku, bo na pogrzebie Stalina tłumy wiernych stratowały ładnych parę tysięcy współbraci.

I – rzecz oczywista – mieszkańcy Polski nie są tak dzicy, żeby wyskoczyć na ulicę i próbować rozszarpać z miłości trumnę umiłowanego wielkiego przywódcy, jak na pogrzebie Chomeiniego w 1989.

Ustawiają się karnie w kolejce, a zasłabnięć, ataków padaczki czy zwykłych zaburzeń krążenia nie warto wspominać.

Spora część tego tłumu jeszcze 9 kwietnia wzdychała: za komuny to się żyło…

I nic w tym gorszącego, bo z perspektywy pojedynczego, prostodusznego emeryta tak to właśnie wygląda.
Wiadomo było: kto kogo trzyma za mordę i na czyje polecenie.
Wiadomo było, co się należy i kiedy, i komu.
Kogo nienawidzić i jak to wyrażać.
Kogo umiłować i składać mu hołd.
I jak bardzo.

W XXI wieku ludzie nie obejmują już dynamiki politycznej sceny w Polsce, więc zachowują się tak, jak inni, którzy stoją obok.
Pierwszy wrzaśnie: Wielki Wódz!
Tłum powtórzy: Wielki Wódz!!!

Inny ryknie: Precz!
Tłum zawyje: Precz!!!

Łaska tłumu na pstrym koniu jedzie.
Ale jest łatwa do sterowania, jeśli się ma narzędzia.
A się ma.

Tłumy na pogrzebie, wyjce, werble i uniesienia.
Krypty, mauzolea za biletem wstępu.
Pomniki, nazwy ulic.
Wiersze ku chwale.
Panegiryki prozą.
Imiona nadawane dzieciom na cześć.
Imiona nadawane szkołom (cichcem zmieniane, kiedy wiatr historii przywiał smród)
Przymusowe wycieczki do miejsc kultu narodowego.

To wszystko już było.
Tyle razy, że płakać się chce.
Tyle razy, że aż strach.

12 komentarzy

  1. Nie no Polacy nie są dzicy. Wszyscy się zwinęli i poszli w kolejkę. Bo przecież są szlachetni, bo tacy oni są tacy są oni. No, ale się stało się?

  2. Tłum zawoła za tym, co pierwszy zawoła, bo tłum nie myśli, a słysząc głośny krzyk, uznaje go słusznym. I chce nie być gorszym.
    Ale grzeszne głowy tych pierwszych, nadających ton wołaczy, Dobry Bóg posypał właśnie… pyłem wulkanicznym.

    Miał być światowy hołd, jest „farsa” karykatury „Solidarności”, „prawdziwych patriotów” itp.

  3. Dodajmy, że rozwój techniki robi tu też swoje. Przed chwilą przeczytałam, że Adam Bielan, jako pierwszy, opublikował zdjęcie z krypty na Twitterze. http://twitpic.com/1glsy4
    I to chyba był dla mnie już gwóźdź–programu, do trumny, czy co tam kto chce. „Opowieści z krypty”, na żywo (no przecież nie na martwo) i on-line.
    Bardzo dużo brzydkich słów dziś mówię i bardzo głośno.

  4. Prezydent niedobry, no niechby i tak było wszak poparcie znikome po kilku latach pracy, no ale tłum? Wymienić na inny, lepszy być może?
    Za komuny i owszem nie łupało mnie w gnatach, więc bez wątpienia było lepiej. Nie chwaliłem, więc może i głupim – pocieszam się że nie „cykor”.
    Narzędzie wszyscy posiadają podobne i jeden piórem znakomitym napisze paszkwil, inny mniej może wykwintnym donosik, dla urozmaicenia. Tak było jest i pozostanie – wszędzie.
    Tyle, że bez tych szaraczków Naród nie może istnieć, szaraczkowie tacy jacy są tworzą To, co wielu polityków stara się im utrudniać.
    Teraz Polacy wykonali solidny kawał roboty do której nikt ich nie tylko nie przymuszał, ale nawet nie nakłaniał. Byłem, widziałem, wiem.
    Są takie momenty że jest mi w tym kraju dobrze. Dziś jest mi właśnie tak, mimo wszystko.
    Być może istotnie jutro będzie więcej nowo narodzonych Lechów i Marii. A komu to może przeszkadzać?

  5. „Małe świństwa mówi się głośno… Wielkie szeptem. Prawdy natomiast nie mówi się w ogóle. Kto wie czy każda prawda nie jest w gruncie rzeczy największym świństwem?”
    (Marek Hłasko)

  6. „Kiedy umiera człowiek wolny, kończy się życie pełne niebezpieczeństw, pełne walki, pełne radości. Ale kiedy umiera nędzarz, kończy się tylko wstyd.”
    (ponownie Marek H)

  7. Masz rację „to wszystko już było”
    I niestety to cholerstwo wraca.
    Można uciec tak jak ja dzisiaj w odludne miejsce , żeby nie słyszeć ,nie widzieć chociaż na chwilę.
    A od jutra nowy scenariusz, i dalej rzygać się chce
    na to wszystko.

  8. Tak, Roma, rzyganie wydaje się być najwłaściwszą i bardzo naturalną reakcją. Tylko ja nie mogę głośno mówić, że mi się rzygać chce, bo wtedy mój nieszczęsny mąż, który złapał właśnie jakąś grypą żołądkową, zbolałym głosem napomina, żebym nie przypominała mu o takiej możliwości, jak rzyganie. I że łatwo mi taką metaforą żonglować, a on tu naprawdę cierpi.
    Też dziś uciekłam, w miejsce całkiem ludne, ale jednak od tej groteski odległe. Rozważam udanie się na emigrację. Wewnętrzną.

  9. Dorota, na emigracji „wewnętrznej” jestem od dawna .
    A trzyma mnie tu mój mąż patriota(od siedmiu boleści) Dla mnie ojczyzna tam gdzie chleb i wolność poglądów.

  10. No, ja właściwie też tam przebywam. Choćby z racji tego, że nie mam telewizora. To znaczy, mam, stoi za szafą. Mam nawet kablówkę. Jak chcę, to wyciągam telewizor zza szafy i podłączam. Tak z raz na pół roku.
    W każdym razie–póki co–chleb mam, a emigracja wewnętrzna zapewnia mi wolność poglądów. A może tak tylko się łudzę? Siedzę sobie w tej mojej wieży z kości słoniowej, od świata odległa–bo mam to szczęście, że pracuję w domu i tylko z rzadka nos wyściubiam. A na prawdziwej emigracji są moje dwie siostry i córka (chwilowo tu uziemiona, z okazji pyłów).
    Z emigranckim pozdrowieniem!

  11. Czytam, czytam i tak sobie myślę, że jestem jak ten owsik w swojej ojczyźnie :):):):):). Jak jest, tak jest ale się podoba (niektórym) i wszyscy biją brawo, brawo. A jak się nie podoba to…Może mnie kto wydali? Bo sama już tak się przyzwyczaiłam do gówna, że nie wiem czy na trawie i w słońcu bym nie przepadła. Dlatego tak sobie siedzę przycupnięta w tych swoich małych ojczyznach, co to sobie je potworzyłam i myślę o rozwolnieniu. Może kiedyś wypłynę?

Leave a Reply