Fluuuuu
Leżę skąpana we własnym pocie, cuchnąc jak szczur natarty czosnkiem.
Szczur w czapce i grubych skarpetach.
Świat dookoła niewiele mnie obchodzi.
Najważniejszą rzeczą jest zdobyć się na wielki wysiłek i podnieść kubek herbaty z malinami…
Ponad siły. Każdy staw mnie boli, kiedy próbuję ruszyć dłonią.
I ręka taka ciężka.
Przewrócić się z boku na bok też nie mogę.
Wstać?
Marzenie ściętej głowy.
Koło mnie na kołdrze John-Henry mruga niebieskim okiem.
Ping!
Chyba przyszedł email, ale nie dam rady sięgnąć palcem. A poza tym nie udźwignę okularów.
Od czasu do czasu włącza się kamera "kryształowe oko" i na ekranie ukazuje się coś, czego wolałabym nie oglądać: moja twarz.
Z czerwonymi szparkami tam, gdzie kiedyś miałam oczy.
– Misiu, nastawię ci filmik – proponuje Krzyś. – Bo tak smutno leżysz.
No dobrze, niech będzie, niech poczuje, że może coś dla mnie zrobić.
Zamykam jedno oko, bo kiedy używam obu, obraz mi się dwoi.
Próbuję oglądać film przyrodniczy o życiu w rzekach i jeziorach. Obrazy krystalicznie czystej chłodnej wody, ach, jak dobrze.
John-Henry ma wspaniałą definicję obrazu.
Z ekranu wyłazi dwumetrowa salamandra plamista i otwiera wielką japę.
– Aaaa – jęczę słabo.
Ale Krzyś jest na dole, nie słyszy.
Salamandra kładzie się koło mnie na kołdrze i łypie malutkim okiem.
Nie ruszam się, żeby jej nie zdenerwować.
Ostatkiem sił zamykam pokrywę Johna-Henry’ego, bo Prezes raczy wiedzieć, kto jeszcze stamtąd wypełznie.
Temperatura ciała – 40.22 stopnie sir Celsjusza.
Jeszcze wczoraj robiłam sobie humoreski-groteski pod tekstem Andy’ego o świńskiej grypie.
Oto jak zostałam pokarana: salamandrą plamistą na kołdrze.
Dwumetrową.
Boooli. Wszystko mnie boli, Ludziska.
O moja Ty biedna!Czy to prasečí chřipka Cię dopadła?
Zdrowiej kochana!
Dlaczego nie jesteś facetem? Mam ci ja porad skutecznych bez liku, a wszystkie tak dynamiczne, ociekające tłuszczem tudzież gorzałką, że przy nich flu wymięka jak żaba przy bocianie. Po takiej kuracji cierpisz również lecz w sposób cywilizowany, czyli z godnością i bez ingerencji konowała. Damie jednakowoż nie przystoi…
Jest jednak też wersja łagodniejsza:
grzanka na karmelu, gorzkiej czekoladzie, miodzie, maśle (maśle napisałem, a nie byle czym) i ma się rozumieć spirytusiciunieczku najdestylowaniuchniejszym radzi sobie z takimi dolegliwościami w ciągu jednej doby.
Bym nie sprawdził, bym nie pisał. 🙂
Ja króciutko żeby nie męczyć.
Zdrówka życzę jak najszybciej.Bo pewna osóbka mi tu jajo zniesie.
Pozdrawiam D
Aniulka kochana !
To i Ciebie dopadła ta paskuda ?!
Mnie złapała na prawie 2 tygodnie jakiś czas temu, plackiem z wyrka nie wychodziłam i wygladałam jak Ty teraz ale nie martw się, herbata z miodem i malinami, czosnek i vit c działają cuda.
Zresztą, co ja Ci tu będę, Ty dobrze wiesz co i jak !
Zdrówka Ci życzymy a Salamandra niech się nie przyzwyczaja, za kilka dni, gdy wyzdrowiejesz zostanie bezdomna, bidulka 😉
Aniulko kochana:):):)
Kurcze, mam wyrzuty sumienia:( Co mnie podkusiło, żeby tamten tekst napisać…
Wyleż się Aniu.Łóżko i sen, to dobre lekarstwo jest.
Ciepluśko pozdrawiam:)
I Krysia też:)
Kochana Życzę zdrówka!!!!!!!! Pozdrawiam Gorąco 🙂 :*
To ci los. Grypa paskudna w sidła złapała i salamandrę przysłała na dodatek, jakby ona sama nie wystarczyła z gorączką i bólami stawów.
Grzej się i zdrowiej:)))))