Ten upalny, południowo-wschodni wicher, który duje nieprzerwanie od wczoraj, przyniósł mi same smutne myśli.
Smutne myśli o przewadze smutku nad innymi stanami ducha.
Jeśli ktoś nie życzy sobie smutnych literek, układających się w smutne słowa, które tworzą smutne zdania, niech się stąd zabiera teraz.
Żartowałam.
Albo i nie.
Jestem bardzo smutną osobą.
Odkąd sięgam pamięcią, czyli od chwili narodzin, zawsze byłam nasiąknięta smutkiem jak gąbka. Mam go w kościach, w mięśniach a nawet we włosach, falujących na smutno.
Pewnie dlatego moim głównym narzędziem adaptacji jest poczucie humoru.
Umiem się smucić na dowolny temat, w dowolnym momencie, w każdym miejscu na świecie.
Potrafię być szczęśliwa na smutno.
Potrafię być wesoła na smutno.
Umiem śmiać się szczerze w oparach własnego smutku.
Smutaśna jestem taka.
Jakaś.
Dziś jest mi smutno z powodu upływu czasu.
Źle to wyraziłam: on nie upływa, on znika.

Zniknięty czas pozostawia po sobie puste opakowanie z tkwiącym w środku pytaniem: no, co jest?
W innej wersji: jak to połowa sierpnia? Przecież jeszcze nie było lipca, do cholery!
Puste opakowanie po lipcu.
Kilkoro przyjaciół wyznało mi, że mają podobne odczucia i ten sam problem ze znikoczasem.
Nie wszyscy są tak piramidalnie starzy jak ja.
A jednak znika im czas. Więc to nie jest objaw uwiądu mózgu, jak się obawiałam. Trudno podejrzewać o demencję ludzi przed trzydziestką, co?
Jestem jakąś zagubioną jętką jednodniówką, smugą, mgnieniem, wideoklipem czegoś, co mogłoby stać się opowieścią, gdyby miało więcej czasu…
Czyżby?
Kiedyś mnie nie będzie. To bardzo dziwna myśl, jeśli bliżej jej się przyjrzeć. Jak to: nie będzie? To jak to tak? I dalej tak samo, tylko beze mnie?
O, dziwne…
Dziwne, jak szybko zamykają się dziury po ludziach.
Nawet po tych kochanych.
Ich zbyt krótkie życia uczą mnie, jakiego konia nie warto obstawiać: nie warto czekać.
Nie warto traktować teraźniejszości jak dworcowej poczekalni. Pociągi do lepszego jutra zbyt często nadjeżdżają śmiertelnie spóźnione.
Pewnie się domyślacie, że mam jakieś powody, żeby o tym pisać akurat dzisiaj.
Jasne, że mam.
Cała litania smutnych rocznic, Ludziska.
Dwudziestych, piętnastych i jeszcze świeższych. To jest smutne i nie mam zamiaru oddać mojego smutku tylko dlatego, że nie jest wesoły.
Więc rozsiadam się w nim wygodnie, smucę się i wspominam. Połowa sierpnia to moje prywatne Zaduszki.
Trzniam pozytywne myślenie, razem z jego gorliwymi, psychotycznymi wyznawcami.
To ostatnie zdanie jest oczywiście z trochę innej rzeczywistości.
Jest to pierwsze zdanie następnego felietonu.
Zapisałam sobie, żeby nie zapomnieć.
Uśmiech.
Ukłon.
Do następnego.
I trochę melancholii fotograficznej dla Was.
Przeczytałam i…. wcale mi smutniej nie jest, dobrze wiedzieć, że inny Człek czuje podobnie 🙂 wtedy poczucie osamotnienia nie jest aż tak uciążliwe.
Tulę i Pozdrawiam 🙂
Sorki za te uśmiechy miało być poważniej, a widzę, że wstawiam te cholery wszędzie już bezwiednie….
15 sierpnia to i dla mnie dzień przesilenia letniego, kiedy czuję ukłucie przemijania. I zapowiedź końca lata. Już nie warto kupować nowej letniej sukienki…
P.S. A w dodatku poczta mi strajkuje–napiszę, jak się odwiesi.
D.
Przyszłam się grzecznie przywitać 🙂
a jak się dobudzę wrócę poczytać 😉
pozdrawiam serdecznie Aniu :))
Niedawno rozmawiałam z przyjaciółką, że lato się kończy a jakby go nie było. Tyle na nie czekałam i przeciekło między palcami. Zimne dni bardzo mi się dłużą. Na smutki dobrze robi gorąca czekolada z pianką albo bumbumy, ale ostatnio już nie są takie dobre więc została tylko czekolada.
Taka Jedna wymyśliła sobie, że będzie naprawiać Świat. Po co?
-Żeby był lepszy.
Będzie naprawiać sama.
Dlaczego?
-Bo wspólnicy nie wiedzieliby dokładnie jak powinien wyglądać Świat naprawiony i z tego powodu mogliby coś po******lić w tej robocie.
Teraz strasznie się martwi, że jest już taka stara (39,5), a Świat jeszcze nie naprawiony.
-Kiedy Ja, pożyję w naprawionym Świecie?
Myśli sobie rano.
-Kiedy Ja,k***a pożyję w naprawionym Świecie?
Pyta sobie wieczorem
-Jestem już taka stara, a Rollins nie naprawiony. Droga życiowa Michała z Łodzi nie wyprostowana. Czy Ja w ogóle dożyję naprawionego Świata?
-Co tu zrobić?
Myśli sobie Taka Jedna.
Dobrze by było, żeby się powiesić, ale to głupi pomysł. Kto by wtedy zajął się naprawianiem Świata.
Sierpień
-Fajnie było w Noc Świętojańską. No super było. Człowiek już zapomniał. Skleroza. K***a. Skleroza. Jak tu się nie martwić?
Spać poszła Taka Jedna. Całą noc miała kolorowe sny. Śniło Jej się, że nie może zasnąć.
Obudziła się ciężko zmęczona, ale za to z nowym pomysłem na życie.
-Już wiem co zrobię.
Krzyczy. Że aż sąsiad zwątpia.
-Ogłoszę. Wszystkim ogłoszę.
-Szósta rano. Nie możesz zaczekać do ósmej?
Syczy sąsiad
Nieeeeee…
hmmm… no i ja też jestem smutna od kiedy pamiętam… i równocześnie dobijająco wesoła… jak kto woli równowaga musi być! nie? Anula 🙂
najgorsza była jednak melancholia dorastania… hehehe… lubiłam se pobeczeć mówiąc dosłownie 😉 tak po prostu żeby się wybeczeć… nie musiało być powodu
a dziś… taaaaaaaaa! zdecydowanie czas zapierdziela jak rozmyty świat przez okno z pociągu widziany… czasem nawet nie zauważamy kolejnej stacji…
a ja… mam sierpień urodzinowy, wpierw brat lada dzień ja, tyle, że… w zeszłym roku w moje urodziny zmarł bliski mi wujek, bardzo młodo i zastanawiam się… jaki teraz będzie ten dzień… eh… bywa
a i tak idziemy do przodu!
buziak Anuś :*** tulę! i się martw tacy jak my czasem potrzebują odrobiny samotności i zastanowienia się
Kochana jak dobrze, że ujęłaś w słowa to co czuję …. dobrze, że z tymi emocjami nie jestem sama. Dziękuję :*