Na rybki z Mantyką, czyli świat mężczyzn dla kobiet

Może nie uwierzycie, ale kiedy miałam lat dwadzieścia plus (a jednocześnie trzydzieści minus), kiedy datę pisało się jeszcze poczynając od 198, dawno, dawno temu, long time ago, przed wiekami…

No, powiedz to, kobieto!
U… uwa…
Uważałam przymiotnik kobieca za obelgę.
Najcięższego kalibru.
Coś w rodzaju głupiej cipy, tylko bardziej.
Obelżywe.
Mówię o przymiotach umysłu a nie ciała.
Wbrew (spadaj Zygmunt, idź się smażyć w piekle!) obowiązującym teoriom nigdy nie zazdrościłam facetom dyndaska. Poza tym jednym razem w ośmiogodzinnym korku na autostradzie koło Hannoveru, kiedy próbowałam nasikać do butelki.

Natomiast w kwestii posiadania kobiecego umysłu, to już było gorzej.
Kiedy ktoś (nie ktoś, tylko facet) ujmował sprawy w ten sposób: to typowy dla kobiety tok myślenia – ja czułam się zdołowana i głupsza od pęczku pietruszki.

W ramach pokuty za bycie kobiecą wiązałam się na ogół z najcięższymi przypadkami mizoginii. Żeby przez cały czas trwania związku udowadniać, że nie jestem kobieca, wcale a wcale.
Do późnych lat osiemdziesiątych nawet nie tykałam książek napisanych przez kobiety – żeby nie zarazić się kobiecym stylem pisania, na wypadek, gdybym kiedyś przełamała pustkę w mózgu i siadła z piórem w dłoni.
No, mówię Wam, Ludziska.

To zresztą będzie jeden z wątków drugiej części Dziuni, która w chwili obecnej leży martwym odłogiem. Tam pokuszę się o głębszą analizę zjawiska, tu tylko zarzucam wędkę.

A jeśli chodzi o wędkę, to coś dla Was mam.
Z radością (wbrew pozorom niezmąconą kwestią walki płci) przedstawiam Wam Mantykę i jego wiersz.
(Wbrew pozorom) to nie jest strona tylko dla kobiet, co dojrzały mężczyzna (to nie jest wbrew pozorom oksymoron) natychmiast rozumie i włącza się do zabawy.
Na tym przykładzie mogę udowodnić, że wspólna zabawa bez dotykania (wbrew pozorom) jest możliwa.

Oto wędkarski wiersz Mantyki.

Dodam tylko, że aby uzyskać pełnię wrażeń, należy odczytać go głośno.

Hej zakrzyknął człek w berecie, bo go wzięła chętka
HEJ powtórzył, ( bo poprzednie „hej” było za ciche)
Niechaj dzień wesoło minie, gdzie jest moja wędka?
Plwać na troski i frasunki, na to życie liche.

Babie dać wolności powiew, niech se pooddycha
W zadek klepnąć, ugryźć w uszko, bo klawa kobita
Nie, nie, nie, nie, nie, dziewczyno o detal nie pytaj.
Będzie gadek garść, zakąska, tudzież okowita.

Hej, nie trać uroków życia, a grosza nie żałuj.
Zjedz do syta, popij zacnie, pieśń podnieś wesołą
Tak, tak, tak, tak, tak, kolego, że ci wejdę w słowo
Troski zostaw smutnym twarzom i baw się na zabój.

Hej, hej, hej, zapomnij bracie o licznych problemach
One nas dopadną znowu – dziś ich jednak nie ma
Powrócimy odnowieni jak co roku wiosna
No i nie drzyj się już koleś choć to rzecz doniosła.

Ryba jest czy też jej nie ma cóż to ma do rzeczy
Do natury my wracamy, choć tylko na trochę
Czasu mamy niezbyt wiele, więc nie pytaj mnie czy
warto, bo cię walnę w czoło jak o ścianę grochem.

Czy to okoń, leszcz, lin, szczupak czy inna sielawa
My wędkarze znakomici, wielka nasza sława.
Będzie bosko, będzie swojsko bo flaszka za pasem
A wieczorem tak jak zawsze, podjemy… kiełbasy.

Komentarz:

Szanowny autorze Mantyko, z radością przyznaję, że ten wiersz jest bardzo męski i na dodatek zabawny. Nie ukrywam, że nawet go zaśpiewałam, więc w zasadzie jest już piosenką. Polecam zacząć z A-dur.

Nadaje się do improwizowanej sesji z gitarą i ogniskiem, do rozśmieszenia ponuraka (sprawdziłam!), do recytacji z przytupywaniem i melorecytacji.

Jest on także syntetyczną instrukcją terapeutyczną dla par zastanawiających się, jak żyć szczęśliwie we dwoje.

Jest rzutem oka w niezgłębione tajemnice męskiego świata na przykładzie wyprawy na ryby – oto połączenie męskiej wrażliwości ze słodką brutalnością. Dla mnie zabójczo seksowne.

Jako wiersz podniecająco wielofunkcyjny zasługuje na najwyższe uznanie.
Mantyko, ukłon i czekam na jeszcze.

6 komentarzy

  1. Mantyko, wiersz bardzo zabawny.
    Trafiłeś w samą dziesiątkę.
    Przypomniała mi się moja znajoma Jadzia. Jaka ona szczęśliwa jak ukochany mąż jedzie na 3 dni na ryby, wraca taki chory że jeszcze przez dwa kolejne leczy kaca.Nawet jak nie złowi żadnej ryby to jej to nie przeszkadza.
    A ona w tym czasie szaleje, wreszcie wolna.
    Szkoda że mój mąż uważa wędkę za przyrząd łączący wariata z wodą.

  2. No cóż blizny pozostają na zawsze, choć faceci istotnie mają lepiej, bo nas to podobno nie szpeci. Osobiście pamiętam, że bodaj największą obelgą jaką można było usłyszeć w wieku szczenięcym było określenie „babski król”. Tornister natychmiast wędrował na trawnik a piąstki szły w ruch.
    Niestety okres szczenięcy mi się mocno przeciągnął co skutkowało tym, że na ochotnika poszedłem do Armii. Chyba dopiero tam ochłonąłem z obowiązku bycia prawdziwym facetem, choć nigdy nie zrezygnuję z bycia facetem zwyczajnym. 🙂

    Roma bycie wariatem to całkiem niezła frajda lecz niestety nawet na to dziś brakuje czasu. Zatem od jakiegoś już czasu (irytująco długiego), muszę być mędrcem. 😉

  3. Mój tato jest zapalonym wędkarzem do tego stopnia, że nie ostudziło go wracanie 6 km. zimą do domu na rowerze po zaliczeniu kąpieli w przeręblu:)
    Przesle mu ten wiersz, napewna poczyta z przyjemnoscią jako i ja:)))

  4. No ja nie mogę:) Wszyscy tylko wywczasy, odpoczynek, okowita i inne wakacje. Mantyko, co to za wiersz? O Rybkach:))))) A o patriotyźmie, za przeproszeniem:)))))) Albo łzy za tym, no:))) dobrobytem:))) Albo patriotyźmie:))) Patriotyźmie:))) Albo o kraju umęczonym:))) A nie tylko wędka i babę w uszko…:)))))))))
    Pozdrawiam.(Super).

  5. Oczywiście, że to typowy dla kobiety sposób myślenia. Zawsze byłam przekonana, że żaden facet nie ma szans wspiąć się na nasz poziom. Niby pogardliwe, ich słowa są tylko manipulacją polegającą na zaciemnieniu tego faktu. Najlepiej udało im się zaciemnić to przed sobą… nie do wiary, ale uwierzyli! My też.. o zgrozo:)

    Syntetyczna instrukcja terapeutyczna (oksymoron?) warta zastosowania… czemuż, ach czemuż nie wiedziałam tego lat 30 minus? Straty nie do odrobienia, a co gorsza, umysł lat 30 plus niepodatny na nauki:).. co się łatwo (bez pozorów eufemizm:)) wybiło, wbić trudno.

  6. no i masz babo placek!… byleby pyszny i z owocami 😉 ja cały okres dorastania udowadniałam znowu, że jestem płci damskiej :/ przez moją konsekwencję, szybkość działania i pomoc w wszelkich pracach remontowych uważano mnie za… ujmijmy to mało kobiecą… podczas gdy uwielbiałam twórcze działanie w upiększaniu otoczenia… no ale cóż…

    co do wierszowanych rybków… znam z praktyki, trafnie opisane!
    ja wiem, że facet z hobby to skarb (miałam kiedyś okazję być z takim męczydupą co to tylko chciał być ze mną i nic innego nie robił, nic nie lubił… wrrrrr!)
    jednak problem w tym wędkarstwie, że tu o tę zakrapiankę chodzi równie mocno jak te rybki… ot! taki skutek uboczny… smutny w niektórych przypadkach!
    ogólnie rzecz biorąc co by się nie czepiać 😉 wesoło się przecież zrobiło :)) w owym opisanym rytmie spędziłam przecież sobotę 😉

    p.s. Anula i ja się już szykuje z treścią dla Ciebie 🙂

    pozdrawiam Wszystkich wesoło spod słoneczka :))
    buziak Hanusia :*

Leave a Reply