
Krótka wymiana zdań wśród pól i lasów:
– W jaki celu ogłaszacie przez megafony w kółko to, co ludzie już wiedzą?
– A pani myśli, że wszyscy dookoła mają internet?
– Ale mówicie, żeby w razie czego dzwonić do Sanepidu, a nie podajecie numeru!
– Przecież każdy może sobie znaleźć w internecie
Cóż, to może w pierwszej chwili brzmi humorystycznie, ale w swej istocie zabawne nie jest. Obszary wykluczenia technologicznego straszą białymi plamami na mapach zasięgu sieci komórkowych. Żeby mieć pewność, że się połączę i żeby mi się ważne połączenie nie zerwało w pół słowa, muszę wejść na pobliską górkę.
Na szczęście mobilny internet – zachęcony anteną – zazwyczaj działa. Czasem nawet bez zawieszania przepchnie jakiś film.
A przecież nieodległa to przeszłość, w której musiałam jechać do Janowa albo do Chorzel, żeby odebrać i wysłać e-mail.
Jest masa ludzi, którzy nie mają dostępu do Internetu. I mnóstwo takich, którzy nie mają urządzeń do komunikowania się przez sieć. Są tacy, których nie stać na ten luksus. Myślę o tym, czytając wytyczne na temat zdalnego nauczania. Myślę o tym, rozmawiając z bliskimi przez komunikator.
***
System, w którym żyjemy, poddany nagłemu wstrząsowi staje się na krótką chwilę zawiesiną chaosu, ale szybko zaczyna się dzielić na frakcje.
Łatwo wychwycić tylko te najwyraźniejsze: te, które w naszych oczach są moralnie zabarwione na jaskrawe kolory dobra lub zła. Szara przeciętność musi zadbać sama o siebie, ale to przecież nic nowego.
W tym niespokojnym czasie pojęcia z obszaru moralności powracają do łask w tym samym zawrotnym tempie, w jakim replikuje się w nas obce RNA wirusa.
Kto z nami?
Kto przeciwko nam?
Kto chce chronić nasze życie?
Komu jest ono obojętne?
I wreszcie:
Kto próbuje grać w polityczne gry, traktując nas jak pionki?
My, pionki na szachownicy. Jeśli wybory prezydenckie, o zgrozo, dojdą do skutku w terminie, to będę mogła się nazwać szczęściarą: moje sześćdziesiąte urodziny wypadają przed tą datą. Pozwolą mi łaskawie oddać głos korespondencyjnie. Ale ty, koleżanko i kolego, pechowo urodzony po dziesiątym maja, albo pójdziesz w sam środek zarazy, albo oddasz walkowerem swoje prawo do decydowania.
A tę linię podziału pewną ręką kreślą posłowie, zakładający maski ochronne na czoło!
Z okazji krótkiej wizyty w mieście mam pytanie w kwestii masek, wykupionych ze wszystkich aptek w mojej okolicy: Co właściwie z nimi robicie, skoro nikt ich nie nosi?
Dostajemy wyczerpujące informacje o koronawirusie i strzępy informacji o nas samych.
Widzimy więc świat silnie zbiegunowany, ale to tylko złudzenie poznawcze, z nawyku uznawane za rzeczywistość.
Ludzie pomagają samotnym i chorym.
Ludzie oszukują samotnych i chorych.
Ludzie ryzykują życiem dla innych.
Ludzie wyłudzają pieniądze od bliźnich pod pretekstem pomocy w zakupach.
Prawie stuletnia kobieta szyje maseczki ochronne.
Młodzi mężczyźni obrzucili kamieniami autobus z zarażonymi pensjonariuszami domu opieki.
Policjantka kupiła chleb dla starszego małżeństwa w kwarantannie.
Złodzieje okradli auto człowieka, wożącego zakupy i lekarstwa dla izolowanych.
Mając tak wybiórcze dane lepiej powstrzymać się z wydawaniem opinii o całej ludzkości. A tym bardziej o naszej przyszłości, gdy pandemia się po nas przetoczy i wygaśnie.
Wiecie co? Wszystkie te nadęte, nawiedzone, napuszone, u – za przeproszeniem – duchowione, strzeliste, profetyczne, wieszczące apokalipsę (lub – odwrotnie – uzdrowienie moralne) orędzia do ludzkości (a więc i do mnie) są tyle warte, co maska przeciwwirusowa założona na czoło posła Cymańskiego.
Gdy czytam, że ta epidemia jest nam (jako ludzkości) POTRZEBNA, to domyślam się, że napisała to jakaś celebrytka, schowana w swojej luksusowej norce. Taka erupcja myśli, między malowaniem paznokci a złuszczaniem naskórka. I, co gorsza, ludzie to kolportują!
Powiedzcie to, głupcy, zarażonym ludziom, którzy walczą o oddech. Powiedzcie to tym, dla których nie starczy respiratorów. Powiedzcie to rodzinom zmarłych w samotności. Powiedzcie to lekarzom, pielęgniarkom, ratownikom, słaniającym się ze zmęczenia. Powiedzcie, patrząc im w oczy, że ta epidemia jest nam potrzebna.
Bądźcie zdrowi!
Felieton został opublikowany w Tygodniku Ciechanowskim nr 14/2020
Dowiedziałam się, że to już ostatni felieton napisany dla Tygodnika Ciechanowskiego i jego lokalnych wydań.