Ty jestes Charlie, ja jestem Grześ

W lipcu Grześ Filozof gdzieś się zapodział, zniknął z miejsc, w których najczęściej go widywano.
Policja nie chciała przyjąć zgłoszenia.
Bezdomny nie może przecież zaginąć, nie ma skąd wyjść, skoro nie ma domu. I nie ma dokąd nie wrócić.

Ale Grześ Hipis nie był zwyczajnym bezdomnym, bo był sam w sobie niezwykły.
Oczytany, przyjazny, refleksyjny – ciekawy gość.

Ci, którzy poznali go bliżej zauważali jego słabe strony.
Słabe? Raczej to, co w naszym świecie jest za słabość uznawane: wrażliwość, epizody depresyjne, niechęć i niezdolność do rywalizacji.

W nadmiarze zaś posiadał rozmaite zdolności, w tym umiejętność ubierania myśli w słowa.
Musiał mieć prawdziwy talent, skoro nie mając dachu nad głową pisał bloga.
Dziś takie rzeczy są możliwe, dostęp do sieci jest łatwiejszy, niż dostęp do łazienki.
Tak, nawet dla dziada bez grosza przy duszy, któremu ktoś sprawił i opłacał smartfona, żeby zabawiał internetową brać.

Miał kilkoro znajomych/przyjaciół/fanów (nie mam pojęcia, jak nazwać te więzi), a na jego blogu zadomowiło się 47 znajomych. Niewielu, powiecie. Może i tak.
Grześ Filozof zdecydowanie nie miał zadatków na celebrytę.
Nie był śmieszny, nie pił, nie wyglądał jak straszydło i nie rzucał w sieci wiązankami barwnych bluzgów. Filozofował. Drążył naturę ludzkiej egzystencji, szukał odpowiedzi głębiej, niż można oczekiwać od kogoś ze wykształceniem zasadniczym zawodowym.
Przykład?
Napisał "Konstytucję dla Planety Ziemia". Rzecz o sposobach na zlikwidowanie biedy na świecie.

Jeden ze znajomych nakręcił o nim film dokumentalny, wstawił na YouTube. Możecie wpisać "Droga Grzesia" i obejrzeć.
Dziś już tylko tak możecie go poznać.

Znajomi mówią: był ciekawą osobą. Sympatyczny, ciepły. Trochę zwariowany.
Wzruszające, prawda? Taki ktoś nieźle się nadaje na maskotkę, obiekt ograniczonej dobroczynności Dobrych Ludzi, Którzy Mają Normalne Życia.

Są tacy, którzy uważają, że Grześ Filozof nie wykorzystał otrzymanej pomocy. Zacytuję, żebyście mieli jasność: "Przeszedł wszystkie procedury aktywizacji zawodowej, w urzędzie pracy i w rozmaitych fundacjach. Zdobył uprawnienia elektryka i skończył kurs zakładania, prowadzenia i pozycjonowania stron internetowych. Wyuczył się sprzedaży internetowej oraz akwizycji. Ukończył szkolenie o instrumentach wspierania przedsiębiorców, w tym o pożyczkach, dotacjach i doradztwie unijnym, jak również kurs zakładania i prowadzenia działalności gospodarczej".
System pomocy może być z siebie dumny, czyż nie?
Tyle wędek dał bezdomnemu, że ten mógłby je sprzedawać na Allegro!
Pytam tylko, z pewną nieśmiałością, na co komu wędka, skoro dookoła nie ma żadnej wody?

Nic, tylko pustynia. Grzegorz szukał pracy. I domu, innego niż noclegownia. Piękne, bogate CV umieścił na swoim blogu. Napisał, że chętnie się nauczy nowych rzeczy, byle dać mu szansę. Ale nic, tylko pustynia. Człowiek bezdomny, bez grosza, lat 55, nawet jeśli bywa maskotką Dobrych Ludzi, żyje na pustyni.
I na pustyni umiera.

Znaleziono go powieszonego, w drugiej połowie lipca 2014. Właśnie wyszedł ze szpitala, po kolejnym nawrocie depresji.
Teraz wreszcie można mu pomóc!
To już naprawdę niewiele kosztuje.
Dla nieżywego bezdomnego można uczynić coś spektakularnego, coś, co zainteresuje nawet media.
Więc czemu nie urządzić Grzesiowi symbolicznego pogrzebu, z paleniem świec i lamentacją nad losem biedaków?

Padają retoryczne pytania, w rodzaju „czy system zawiódł?”. „Czy można było zrobić dla Grzegorza Filozofa coś więcej?” A ja zapytam po raz nie wiadomo który: co to jest system? Skąd się wziął? Jak działa?
Czy system w ogóle zauważa kogokolwiek, kto nie pali opon, nie wysypuje ziarna na tory, nie wrzeszczy o swojej krzywdzie, tylko pokornie prosi, szuka i cierpliwie czeka?
System nie zna litości, choć został oparty na współczuciu dla najsłabszych.

Słabość w świecie ludzi jest największym przestępstwem. Jest karana śmiercią.
I niczego tu nie zmieni uroczysta symboliczna celebra wspólnego żalu.

Wiecie co?
Mam tyle samo lat, ile Grześ Filozof, gdy szykował sobie sznur.

Felieton został opublikowany w Tygodniku Ciechanowskim nr 47/2014

5 komentarzy

  1. “Czy system w ogóle zauważa kogokolwiek, kto nie pali opon, nie wysypuje ziarna na tory, nie wrzeszczy o swojej krzywdzie, tylko pokornie prosi, szuka i cierpliwie czeka”?
    Świetny artykuł. Trafia w sedno tego, co możemy obserwować w tzw. demokracji w tzw. państwie unitarnym. Kto? Ano my tzw. beneficjenci? Wszystko jest tu, z wyjątkami, tak zwane. Tzw. osłona socjalna to, to co osłania i napawą, z tego osłaniania otuchą, w prostej drodze do grobiku.
    Żyzna gleba, dobry klimat, obfitość wokół a ludzie są lepsi i gorsi, i ci gorsi są potrzebni głównie dla tego kontrastu?

  2. Bo widzisz, Dżoann, to wszystko jest tak strasznie głupie, że ja tego rozumem nie ogarniam. Zestaw ze sobą takie dwie info:
    1. W luksusowej restauracji 60 osób obsługuje 12 stolików.
    2. W ośrodku pomocy 1 osoba obsługuje 60 podopiecznych.

    Jeśli odrzucić cały bełkot, ekscytację, zachłanność i ogólne pogięcie umysłowe tego świata, to zostaje absurd tak czysty, jak najczystszy diament.
    I zimny jak lód.

  3. Droga Aniu, nie jestem Charlie choć często kpię z absurdów religii ale Ty też nie jesteś Grzesiem, masz dom i coś więcej niż dom.A zbieżność wieku to tylko zły nawyk numerologiczny lub zabieg stylistyczny . w jednym się z Tobą zgodzę “Jeśli odrzucić cały bełkot, ekscytację, zachłanność i ogólne pogięcie umysłowe tego świata, to zostaje absurd tak czysty, jak najczystszy diament.
    I zimny jak lód.” Czyste piękno vonnegutowskie . Serdeczności zasyłam. Kay

  4. A, zapomniałam dodać, Kay, że mozory pylą. Dlatego to co wygląda tak jak wygląda wcale nie jest tym, na co wygląda:)))
    Więcej serdeczności posyłam!

Leave a Reply