Felietony

Mordercy są wśród nas

Młodzi ludzie, upragniony urlop.

Jadą nad morze, jeszcze kilkadziesiąt kilometrów i wreszcie wyciągną się na leżakach.
Zmęczeni, ale szczęśliwi, że udało się znaleźć czas i pieniądze na wspólne wakacje.

On podśpiewuje, słuchając radia.
Skupiony na prowadzeniu samochodu, bo wiezie najważniejsze dla siebie osoby.

Ona podczytuje babskie pisemko, jedno z tych, które miło czyta się na urlopie.

W foteliku śpi kilkuletnia córeczka.
Dobrze, że śpi, bo nie marudzi, znudzona długą podróżą.

Nagle trzask!
Huk, łoskot i świat rozpada się na kawałki.

Kierowca ginie na miejscu.

Dziecko kona w szpitalu.

Mama przeżyła, ale wolałaby nie.

***

Czy marszczy Wam się skóra na plecach, kiedy macie przed sobą podróż?

Czy na widok ciężarówki, która pędzi dwa metry za Wami i zabiera się do wyprzedzania na podwójnej ciągłej mówicie pacierze?

Czy mieliście bliskie spotkania z kostuchą i śmierć w oczach, kiedy nagle zza pagóra wyłonił się szaleniec jadący na czołowe?

Czy czasem idąc poboczem/chodnikiem nie przychodzi Wam do głowy, że granica między życiem a śmiercią liczy się w ułamkach sekund i centymetrach?

***

Zagapiłem się – tłumaczy kierowca ciężarówki, zabiwszy kilka osób. – Zjechałem na przeciwny pas, bo czytałem esemesa.

Przysnąłem – wyjaśnia inny. – Takie mamy normy, że człowiek pada na twarz.

Wczoraj wypiłem.

Myślałem, że się uda.

Przepisy są dla frajerów.
Za kierownicą byle palant ma żelazne jaja.

Tak mu się wydaje.

Kierowcy zabijają.
Czasem jest to wypadek, a czasem morderstwo.

Morderstwo jest wtedy, kiedy jest premedytacja.
Premedytacja jest wtedy, kiedy celowo zostają złamane przepisy prawa oraz normy pracy.

Wypadek, to wypadek.
Nie znasz dnia, ani godziny.

Ale morderstwom można próbować zapobiegać.
Nie ma co liczyć na tę bandę onanistów siedzącą w krzakach z radarem, że coś na to poradzi.

Muszę coś wymyślić.
Coś.
Wymyślić.

Zanim ktoś mnie zabije.
Bo się zamyśli.
Albo zagada przez komórkę.
Albo wyobrazi sobie, że gra w filmie akcji.

Jakiś żałosny, mały fiut w dużym samochodzie.

9 komentarzy

  1. Tak, bliskie spotkanie z kostuchą. Owszem. I 8 miesięcy wyrwanych z normalnego życia na ratowanie zdrowia. Później utrata pracy itd. Sprawcą była młoda kobieta, arogancka do końca a przy okazji stać ją było na najlepszych adwokatów. Zgadnijcie co jej zrobili? Tak macie rację – NIC 🙂 Takie życie. Czy ważne jest na co zasługujemy? Chyba nie. Liczy się to co dostajemy.

  2. Poruszyłaś moją czułą stronę – bo ja bardzo lubię podróże samochodowe, a jednocześnie bardzo boję się małego fiuta w wielkim aucie, który z mordem w oczach wyprzedza wszystkich, bo może i bo MU się śpieszy.
    Albo bandy debili wracających z dicho po pijaku jakimś starym gratem.
    Boję się też, że dziecko z piłką wyskoczy na ulicę. Albo, że (pijany) rowerzysta obejrzy się i przewróci wprost pod nasze koła.

    A przy tym wszystkim podróż samochodem z Big B jest dla mnie wielką przyjemnością.

    Pod tym tekstem podpisuję się dwoma łapkami.

  3. Doświadczenie w jeździe na rowerze duże… małe doświadczenie jako kierowca… za każdym razem jednak jak wsiadam do samochodu odczuwam strach, zdenerwowanie, spinam się cała…. wszystko działa na 100%, jeżeli źle się czuję nie wsiadam w ogóle. Ludzie uważają, że są Bogami w własnym blaszaku… Gdy odbierałam prawo jazdy mój Szacowny powiedział”Kolejny potencjalny morderca” miał rację… Jako Rowerzysta chciano mnie rozjechać… udało się żyję, może miałam szczęście? Jadąc nie śpieszę się…

  4. Wiesz z drugiej strony… nie można ciągle myśleć, że ktoś nas zabije… człowiek musiałby cały czas siedzieć w domu.

  5. Mały fiut w super aucie zamordował moją ukochaną Kuzynkę a Jej Męża zmienił w kogoś mentalnie na poziomie liceum, była studentką, osierociła malutkiego Synka, osierociła całą Naszą Rodzinę…
    Fiut był po piwie, nie poszedł do więzienia bo Mamusia i Tatuś mieli sporo pieniędzy…Sąd odebrał mu na jakiś czas prawo jazdy…mimo to nadal jezdził i słusznie czuł się bezkarny…dziś pewnie nawet o tamtym „zdarzeniu” nie pamięta…

  6. A co tu wymyślić Aniu?
    Wielu juz próbowało i… nie wymyśliło.

    Ja, jako niekierowca patrzę na to trochę inaczej. Jak na wojny gangów. Gangsterom powinno pozwalać się samym pozabijać. Może małym fiutom w wialkich autach też… ?

  7. Problem w tym, że oni nie zabijają się między sobą (co mogłabym popierać z uwagi na dobro społeczności ludzkiej).

    Oni zabijają przypadkowych ludzi, Andy. W tym ewentualnie mnie, bo jeżdżę dużo.

    Myślałam raczej w kierunku jakiejś akcji „ponury mściciel” czy coś:)
    Wiesz, kij bejsbolowy i teges.

    UPS! Czy ja namawiam do stosowania przemocy?
    Apage, małpo!!!!

  8. Aniu:)
    Jakie namawianie do przemocy:) Ich nie trzeba namawiać.
    Wiem niestety o tym, że oni zabijają przypadkowych ludzi. I „normalnych” kierowców. Ale kij nie wystarczy.
    Najgorzej mnie wkurza, jak taki bandyta podczas spowodowania wypadku sam zostaje „niepełnosprawnym”. Dostaje rozmaite tam pomoce, rentę, większą niż inni, bo przecież pracował w wielkim samochodzi i trochę zarabiał. Czyli traktowany jest zupełnie tak samo jak ofiara. Pamiętasz młodego Zientarskiego? Och, ile łez współczucia za nim wylano…

  9. Gratuluję Mrs DonKichot-ka
    walka z wiatrakami zupełnie serio
    też dostałam po kręgosłupie od pewnej laluni w dżipie no i mam co pamiętać do dziś
    jak wymyślisz jakąś akcję Kochana to ja Cię wspieram a nawet bardzo
    życzę powrotu do domu w jednym kawałku Kochana
    Uściski Kasza

Leave a Reply